II Konkurs Poetycki im. Jana Kulki

Strona główna » Teatr i słowo » Konkurs Poetycki im. Jana Kulki

II Konkurs Poetycki im. Jana Kulki

31 stycznia 2004 roku w Galerii „Pod Arkadami” odbyło się rozstrzygnięcie i wręczenie nagród laureatom drugiej edycji Konkursu Poetyckiego im. Jana Kulki. Podobnie jak w roku ubiegłym warunkiem udziału w konkursie było zgłoszenie dwóch tekstów poetyckich, w tym jednego związanego z Łomżą.

- Pierwszą nagrodę (ufundowaną przez głównego Sponsora konkursu - Zakłady Spożywcze BONA), otrzymał za zestaw dwóch utworów – Pan Zbigniew Nasiadko z Białegostoku.
- Nagrodę drugą za wiersz o Łomży (ufundowaną przez Prezydenta Miasta Łomży), otrzymała Pani Barbara Szumksta z Legnicy.
- Nagrodę trzecią (ufundowaną MDK-DŚT), dostał Pan Janusz Gołda z Leska.

Jury w składzie Anna Janko, Henryk Gała, Maciej Cisło przyznało również cztery wyróżnienia:
- Wyróżnienie pierwsze (ufundowane przez Dyrektora Ośrodka Usług Pedagogicznych i Socjalnych Związku Nauczycielstwa Polskiego w Łomży), otrzymał za zestaw wierszy Pan Piotr Rowicki z Ostrowii Mazowieckiej.
- Wyróżnienie drugie (ufundowane przez Rektora Wyższej Szkoły Agrobiznesu), za wiersz o Łomży, w kategorii poezji ludowej, otrzymał Pan Jan Gietek z Pored. Również drugie wyróżnienie ex aequo (ufundowane przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Łomży), za wiersz o Łomży (i też w kategorii poezji ludowej), otrzymała Pani Małgorzata Siemieniuk z Łap.
- Wyróżnienie trzecie, ufundowane przez Barbarę i Tadeusza Wałkuskich, dostał Pan Czesław Szczepaniak z Warszawy.

Duże zainteresowanie konkursem w kraju, jak również dobry poziom pierwszej i drugiej edycji dobrze „wróży” na przyszłość.

Sponsor główny konkursu: Zakłady Spożywcze BONA


Zbigniew Nasiadko

„O, mój świecie”

Z końmi na wypas
Na Biel
Na Kamienną Łączkę

Nad Mątwicką Strugą
po nadrzeczu
lądem
brzegiem
na Jednaczew

Blisko wody
drzewa wielkie
bór odwieczny
w rzece się przegląda

A w tym boru
kalina malina
czerwona jagoda
zegleń turza trawa
jałowce
uroczyście
sosny
wyniosłe
na uroczysku
na Rycerce
od prawieku
warta
straż

wrony koń zarżał
biały dwór zadrżał
dziewczyna zapłakała
Rycerz niezłomny
Stach Konwa
w sukmanku burym
w chodakach z nawłokami
strzelec kurpiowski
przysięgi nie złamał

oj złapili go
złapili
żywcem już go nie puścili
Panie
daj mu zmiłowanie
wieczne odpoczywanie


Od początku
od potopu świata
wody wielkie
z dawien dawna rzeki nurt
z borów
z praborów
z puszczy
Narew
Pranarew
rwie
załom
przełom
łom
rozlała się szeroko
od brzega w brzeg
od wieków
od prawieków
ziele zielone z wody
ziele zielone z bagna
trawy trawy trawy
hen hen
bieli się wełnianka
Biel
a pod borem nasze konie
na Kamiennej Łączce

Z końmi
z dawien dawna
na Bieli
na Kamiennej Łączce
ojciec
dziad
pradziad
naddziady
ognie palili
w nocy wilki
z boru
z puszczy
oczy
ślepia im się jarzą

Na Bieli
mlekić pachnie upałem
nikwiat
jaskry się żółcą
nawłoć się złoci
południe bliskie
białe mury Miasta
czerwień katedry
na Anioł Pański dzwonią
to południe świata
od początku
dźwięki święte
czyste

O mój świecie mały
Rzeka
Góry
te Nadbielne
Jednaczewski Bór
Kupiska Biel
Miasto blisko serca
o mój świecie wielki
Zarżały konie
do zdroju pobiegły
Kupiska Biel, kwiecień 2003






„Magadan”

Pamiętam port na północy
dymy parowców
gwiazdy złowieszcze
po trapie na pokład
w czeluście ładowni
chłód
mrok
ptak czarny w skroniach trzepoce
bije skrzydłami szalony
Ojcze nasz
któryś jest w niebie
święć się imię twoje
przyjdź królestwo twoje

Pamiętam morze północy wzburzone
w podróży do ziemi niewoli
Kołyma
Sybiru kres
koniec świata
morze szalone
kołysanie piekielne
płacz
jęki
przekleństwa
wyrzekanie
sen brat śmierci

Wiatr kołysze trawy
na  łęgach
na grądach
w popławach
pochyla
przygina do ziemi
podnoszą się wysokie
szumią zielone
trawy trawy trawy trawy
wiatr wiatr wiatr
za wodą byzie moje
w olszynie byzie moje
po cztery byzie moje
po osiem byzie moje
a po życie byzie moje
a kto weźmie Marysiulkę
to życie

A na polu żyto
owies bujny
morze zieloności
dalej służą sosny
wy bory lasy
płaczcie  nade mną

Mamo!
to  sen
prawda
noc
północ
morze szalone
kołysanie piekielne

Rano ucichło morze
rano rozpełzła się mgła
hej!
Magadan
Z otchłani wód
Magadan wynurzył się z dna

Pamiętam pielgrzymów Kołymy
procesje długie jak życie
życie
nikły ogieniek w ciemnościach
życie
pełgający płomyk kaganka
zaraz zgasi wiatr
wicher z północy
buran

Krzyki przeciągłe w powietrzu
ogień krzyk
pochyliłem głowę
to nie wilki
rozbiegły się reny strwożone po tajdze
duchy północy łaskawe
śpiewają bracia w podróży
o priokliata budź Kołyma

mag magad
Magadan wynurzył się z dna
lądem Maryś lądem
ja za tobą wodą
kalina z jaworem
rozstać się nie mogą
mój Boże
mój Boże
skróć życia mojego
alboć Ty me przywróć
kochania mojego

Kołyma ziemia przeklęta
Kołyma ziemia zła
Kołyma ziemia święta
Sybir
Magadan
Kołyma  






Barbara Szumksta

"Człowiek z miasta Łomży"


nie wiem
nie znam
nie widziałem

czy zobaczenie oznacza wiedzę
a gdzie ona ma początek
jeśli zaczyna się tam gdzie poczucie sensu
to wiem

nie byłam
nie zwiedziłam
nie mam pojęcia
?

miejscowy powie łomża jest piękna
ja z daleka
odpowiem jest uliczka przy muzeum w legnicy którą też lubię

więc i ty człowieku nieznany
masz ukochaną nieznaną ścieżynę
najpiękniejszą wypożyczalnię kaset
ławkę cukiernię kamienicę

i to mi wystarczy
rozumiem że łomża

wiedzieć o czym mówisz to nie znaczy patrzeć twoimi oczyma
raczej mieć świadomości analogii.






Janusz Gołda

"Coda"

Zdjęcie z oddartym rogiem – przełamane
w połowie, drobne plamki, zadrapania,
na obramowaniu odręczny napis:
Łomża, sierpień 1913.
Na zdjęciu panienki w koronkowych sukniach
grają w krykieta. Wśród panien młodzieńcy
w kapeluszach panama. Och, maman!
Nie można im ufać. Lecz jakże miłe są
ich uśmiechy, umizgi, komplementy.

Panowie w garniturach z białego płótna.
Panie w kostiumach z białej piki – kapelusze
z woalką, przeciwsłoneczne parasolki.
Rej wodzi Żanetta – muślinowa suknia
w groszki, kapelusz „pasterka” – trzpiotka,
oczko w głowie rodziny, dzisiaj kończy
dwadzieścia trzy lata – drugi krzyżyk
uważany powszechnie za kres młodości.

W grudniu wyjdzie za mąż – jedyne małżeństwo
w rodzinie z porywu namiętności. W kwietniu
umrze na dyfterię. W listopadzie jej mąż,
owdowiały Jakub – nie ma go na zdjęciu –
zaginie bez wieści na froncie karpackim.
Lecz to, co ma się wydarzyć, jest jeszcze daleko.
Na razie chłopcy w marynarskich mundurkach
bawią się w Rinaldo Rinaldini  a przed altnką
dziewczynka z mysimi warkoczykami
pije przez słomkę lemoniadę.





Piotr Rowicki


"I’m lovin’it"

Kiedy wjeżdżam do Łomży od południa
zatrzymuje mnie smród grillowanego bez tłuszczu wołu
bezpłatna wyborcza łypie z wieszaka tłustą czcionką
staruszki śliniąc palce kartkują kuponowe książeczki

I’m lovin’it
I’m lovin’it
szepczą zdrowaśki
za duszę panierowanego kurczaka z lodową sałatą

W sam raz dla ciebie! happy meal – szczęśliwy posiłek
szczęśliwy posiłek szczęśliwych ludzi w szczęśliwym mieście
2 razy ciastko XXL
2 razy miłość XXL
Oto, co lubicie tak: pyszna kanapka to big mac!
patrzy z góry wielki mac – złoty Bóg M
na zapleczu wszechmocny kierownik rozdaje gromy
za kasami smukłe łomżyńskie anioły
marzą o wolnym poniedziałku.





"Gdyby śmierć"

gdyby śmierć zadbała o siebie
zmyła ten tandetny hollywoodzki makijaż
przestała włóczyć się po podejrzanych miejscach
w rozciągniętych szmatach
gdyby założyła coś sexi
koronkowe stringi – koniecznie białe
gdyby wcisnęła się w dżinsy i koszulkę z Nirvaną
gdyby pojawiła się z fryzurą od rasowego designera
gdyby przed randką przysłała chociaż esemesa
i gdyby po ludzku zwyczajnie się spóźniła
mógłbym się z nią umówić





Jan Gietek


„ G R Z Y B O B R A N I E „

Miło jest jesienią iść na grzybobranie,
Wiedzą o tym dobrze panowie i panie.
Tam dopiero człowiek czuje się szczęśliwie,
Gdzie ptaszki świergocą i pachnie igliwie.
Gdzie powietrze czyste jak woda źródlana,
A ziemia igliwiem i liśćmi usłana.
Szwendasz się po lesie patrząc w prawo w lewo,
Bacząc żeby głową nie uderzyć w drzewo.
Grzybobranie tego tylko zadowoli,
Kto ma zdrowe nogi i wzrok sokoli.
Bo te Polskie grzyby słyną przecież z tego,
Że lubią się z ludźmi bawić w chowanego.
Lecz czasem borowik dorodny i młody.
Nad całą polanę słynący z urody.
Co lubi to bardzo jak go ktoś pochwali.
I pragnie by ludzie też go podziwiali.
Aż trudno uwierzyć sam na ochotnika.
Czasem grzybiarzowi wskoczy do koszyka.
A wtedy się śmieją wszystkie grzyby w borze.
Bo wskoczyć potrafi, wyskoczyć nie może.
Ale nie każdego spotka szczęście takie.
Zresztą w lesie grzyby rosną różnorakie.
Podgrzybki, zielonki rydze i maślaki.
Siniaczki gołąbki, opieńki, koźlaki.
A jeśli czasem szczęście nam posłuży.
Możemy uzbierać nawet koszyk duży.
Wtedy satysfakcja i rodzina chwali.
I doping żebyśmy i jutro zbierali.
A grzybki naprawdę niewiadomo czemu.
Dobrze przyrządzone smakują, każdemu.
Więc kończę ten wierszyk, by nie tracić czasu.
I lecę z koszyczkiem na grzyby do lasu.





Małgorzata Siemieniuk

"Łomża – nasze miasto"

Chociaż Łomża nie leży nad Wisłą,
my kochamy swoje miasto.
Chociaż nie ma tu trasy W-Z
my kochamy je.
Nam wystarczą nasze kościoły,
zabytki i swojskie mury,
nam wystarczą kina, muzea,
mamy nadmiar rodzimej kultury.
Takie miłe, kameralne,
bliskie sercu niebanalne
miasto nad Narwią.
Lśni jak brylant wśród promieni,
cichnie pławiąc się w zieleni,
miasto nad Narwią.
Chociaż nie ma tu Krzywej Wieży,
my kochamy swoje miasto,
chociaż Luwr do nas nie należy
my kochamy je.
Bo my mamy swój Dom Kultury
Estakadę szybkiego ruchu,
mnóstwo sklepów, wspaniałe szkoły,
świetna młodzież i rzesze maluchów.
Takie mile, kameralne,
bliskie sercu niebanalne
miasto nad Narwią
Lśni jak brylant wśród promieni,
cichnie, pływając w zieleni
miasto nad Narwią




Mirosław Szczepaniak

"Dezerter życia"

On pierwszy mnie obudził
wypłoszył jaskółki niepokoju
uspokoił nerwów drżenie
przypomniał że są na świecie poeci
dzięki którym życie jest znośne

po latach zaprosił mnie
na spotkanie autorskie
w szpitalu z którego powróciłem pokonany
i nic ująć nic dodać

uległem – pojechałem – naiwny
przypadkowo go widziałem jak
powracał pod osłoną nocy z miasta
szedł w rozchełstanej koszuli
z obluzowanym węzłem krawata
stawiał tak stopy jakby ziemia się
Zatrzęsła

stałem na czatach
w tle– jak mawia sztukmistrz
świadkiem wysokie drzewa i
ławeczka cała w sznytach

wracał do domu dezerter życia
nie wyszedłem z rozstrzelanego cienia
Tak nie uchodzi... mógłby ktoś mnie ofukać
na swoją obronę chciałbym tylko dodać
że jak zobaczyłem to żal mnie oślepił

2008-07-03 12:14 Opublikował: Admin

MDK-DŚT

INSTYTUCJA KULTURY MIASTA ŁOMŻA
18-400 Łomża ul. Wojska Polskiego 3,
tel./fax: 86/216 32 26, 216 45 53, e-mail:sekretariat@mdk.lomza.pl,

NIP:718-00-07-644 NR KONTA 73 1560 0013 2818 0753 7000 0001